W ubiegły wtorek zadzwonił do mnie kolega ze Stanów Zjednoczonych, Ryszard Katus. Tak proszę Państwa, to ten sam Rysiek Katus, który przywiózł nam z Monachium wielką niespodziankę w postaci medalu olimpijskiego wywalczonego w dziesięcioboju. Wracając do teraźniejszości, Los Angeles leży kawał drogi od Warszawy, a on wie o wiele lepiej co się dzieje w polskim sporcie, niż ja tu na miejscu.
W dniu, gdy wykonał telefon, rozdane zostały Wawrzyny Olimpijskie Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Ten dwunastocentymetrowy medal, przyznawany jest co kilka lat w drodze konkursu, twórcom, za pracę o tematyce sportowej. Istnieje podział na dyscypliny sztuki, od malarstwa, poprzez architekturę, literaturę, muzykę, a skończywszy na fotografii.
Podczas rozmowy z Ryśkiem, odniosłem wrażenie, że ma żal do organizatorów, że nie przyznali mi tego zaszczytnego wyróżnienia Uspokoiłem go mówiąc, że jury nikomu nie przyznaje Wawrzynów na piękne oczy. Trzeba najpierw dać im szansę nadsyłając prace. A żeby całkowicie uspokoić mojego przyjaciela, odparłem, że jestem laureatem czterech Wawrzynów Olimpijskich, dwóch srebrnych i dwóch wyróżnień i to w czasach, gdy nie było podziału na gatunki sztuki, a więc rywalizowałem z malarzami, pisarzami, kompozytorami, architektami itp. I jakoś się udawało. Na dowód prezentuję Państwu fotografię, na której moja skromna osoba wraz z legendą dziennikarstwa sportowego Bogdanem Tuszyński, przyjmujemy gratulacje od pisarza Andrzeja Ziemilskiego.
W tym roku z przyjemnością obejrzałem, jak nagrodę za całokształt pracy twórczej odebrał profesor Wojciech Zabłocki. Znakomity szermierz z okresu świetności tej dyscypliny, a także propagator sztuki w świecie sportu i sportu w ogóle. To on jest twórcą kompleksu sportowego w syryjskim Damaszku. Na pewno jest mu przykro, gdy zdaje sobie sprawę, że na skutek obecnych działań wojennych w tamtym kraju, z jego dzieła niewiele zostało.
W dziedzinie rzeźby Wawrzyn odebrał profesor Adam Myjak, a w dziedzinie literatury, nagroda przyznana została m.in. profesorowi Henrykowi Sozańskiemu, byłemu rektorowi AWF, najpiękniej pokonującemu poprzeczkę skoczkowi jakiego znam. W mojej specjalizacji, Złoty Wawrzyn trafił w ręce Kuby Atysa, według mnie najzdolniejszego fotoreportera młodego pokolenia.
Mam nadzieję, że Ryśkowi Katusowi wyjaśniłem zawiłości przyznawania Wawrzynów, a on je zrozumiał, bo nie będę dwa razy powtarzać. A wszystkie osoby, zainteresowane, które z moich zdjęć zostały nagrodzone Wawrzynami w poszczególnych latach, wystarczy, że kliknął w ten link, aby się tego dowiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz