Pierwszy mecz piłkarski na stadionie Legii, oglądałem w połowie lat 50-tych. Zasiedliśmy z kolegami na betonowej trybunie zwanej później "Żyletą". Nazwa ta pochodziła od reklamy elementu maszynki do golenia. Wydaje mi się, że był to mecz Legii, a raczej jeszcze wtedy CWKS-u, z Górnikiem Zabrze. Z zachwytem podziwiałem na murawie grę dwóch zawodników. Pierwszym był Marceli Strzykalski, zwalisty łysielec, chłop nie do przejścia. Kto raz tego doświadczył, omijał go szerokim łukiem. Drugim był znakomity technik, filigranowy Lucjan Brychczy.
Kolejny mecz, na który tym razem weszliśmy na gapę, obejrzałem na Stadionie Dziesięciolecia. Graliśmy z klubową drużyną z Brazylii. Wyleciało mi z głowy kto Nas wówczas reprezentował, ale w pamięci zapadło mi zachowanie bramkarza gości, który na wysokości poprzeczki bramki wykonywał niezwykłe akrobacje. Wynik nie był istotny, liczyło się widowisko.
Jakiś czas później, rozpoczęliśmy wraz z moim bratem Jurkiem treningi lekkoatletyczne. Mieliśmy też wtedy styczność z piłkarzami, którzy przepędzali Nas z murawy, byśmy biegając w pepegach lub trampkach nie niszczyli im warsztatu pracy. To że sami dziurawili Swój zielony dywan skórzanymi korkami wyposażonymi w centymetrowe gwoździe im nie przeszkadzało. Co tu dużo mówić nie lubiliśmy się. Takie doświadczenia wynieśliśmy z Naszego pierwszego klubu - Polonia Warszawa.
Atmosfera diametralnie uległa zmianie, gdy zaproponowano Nam przejście do Legii. Trafiliśmy do klubu, który w tamtym okresie był Mistrzem Polski w 23 dyscyplinach. Przez obiekt przewijało się wówczas mnóstwo gwiazd sportu. Po bliższym zapoznaniu okazało się, że są to na ogół nadzwyczaj skromni, czasami wręcz nieśmiali, ciężko pracujący ludzie. Z wieloma osobami zaprzyjaźniliśmy się. Nawet piłkarze byli sympatyczni. Stanowiliśmy jedną wielką rodziną, która wzajemnie się dopingowała, a niekiedy nawet razem trenowała.
Drugą część cyklu ilustruję fotografią, wymienionego na początku artykułu zawodnika Legii - Lucjana Brychczy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Pora Na Senatora " - komentuje redaktor Andrzej Person
Tydzień, który zmienia spojrzenie na polski futbol. W ubiegłą sobotę drżeliśmy w Nicei przed meczem z Irlandią Północną. Dzisiaj kibice w całej Francji mówią z szacunkiem o Polsce. To miłe uczucie na deptaku w La Baule.W niedzielę czeka Nas runda golfa z dyrektorem Iwanem i prezesem Bonkiem, a we wtorek mecz z Ukrainą w Marsylii. Później Polska wejdzie na jeszcze wyższe obroty. Jestem tego pewien!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Pora Na Senatora " - komentuje redaktor Andrzej Person
Tydzień, który zmienia spojrzenie na polski futbol. W ubiegłą sobotę drżeliśmy w Nicei przed meczem z Irlandią Północną. Dzisiaj kibice w całej Francji mówią z szacunkiem o Polsce. To miłe uczucie na deptaku w La Baule.W niedzielę czeka Nas runda golfa z dyrektorem Iwanem i prezesem Bonkiem, a we wtorek mecz z Ukrainą w Marsylii. Później Polska wejdzie na jeszcze wyższe obroty. Jestem tego pewien!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz