poniedziałek, 26 września 2016

Cementownia Górażdże

     Sekretarz redakcji "Razem", miał przyjaciela, który pracował w Komitecie Centralnym. Z kolei kolega wspomnianego urzędnika KC pełnił funkcję dyrektora cementowni pod Opolem. W związku z tym, zostaliśmy poproszeni o przygotowanie na sześciu kolumnach, fotoreportażu z tego obiektu. Redakcja wysłała Zbyszka Furmana i mnie do zrobienia zdjęć oraz Andrzeja Persona, aby materiał ubarwił słowem.
     Na miejscu, bez trudu znaleźliśmy cementownię. Był to stary poniemiecki zakład, który świetnie funkcjonował. Postaraliśmy się i materiał wyszedł znakomicie. Rozrysowaliśmy go atrakcyjnie na sześciu kolumnach, po czym nasze dzieło trafiło do zatwierdzenia do Biura Prasy Komitetu Centralnego. Po jakimś czasie przybiega do nas zgrzany sekretarz, wykrzykując, że to nie ta cementownia, tylko konkurencyjna. Musieliśmy pojechać ponownie, tym razem we właściwe miejsce, do którego wysłano nas samolotem na koszt zakładu pracy. Gdy wysiedliśmy z samolotu, podjechała służbowa limuzyna, którą zabrano nas do dyrekcji. Tam już czekało królewskie przyjęcie, po którym ruszyliśmy w dalszą drogę.
     Zostaliśmy zawiezieni do cementowni Górażdże, obiektu wybudowanego przez towarzyszy radzieckich. Wokół biało jak w piekarni. Przed pobliskimi barakami suszyła się bielizna, oczywiście biała. Na terenie cementowni, jeden z młynów - rura stumetrowej długości miał akurat awarię, ale takie drobne uszkodzenia zdarzały się często. Weszliśmy do środka, a tam ciemno jak w... rurze. Widzę, że w naszym kierunku zbliża się zataczając, jeden z pracowników brygady remontowej. Żartując, mówię że nieźle bawili się w robocie. Na co on patrząc na mnie mętnym wzrokiem, odparł, że jest wykończony bo przez dwanaście godzin nie wychodził z rury. Gdy w biurze opowiedziałem tą historię, usłyszałem krótką i stanowczą odpowiedź: To niemożliwe, ponieważ nasi robotnicy nie pracują tak długo. W papierach wszystko się zgadza, a życie pisze swój scenariusz. 
     Ostatecznie reportaż został wydrukowany, a kolega przyjaciela sekretarza redakcji był rad. Tylko my nie śmieliśmy spojrzeć w twarz robotnikom z tej pierwszej cementowni, dlatego to ich zdjęcie postanowiłem użyć do zilustrowania tego tekstu. A w mojej galerii na Facebooku mogą się Państwo zapoznać z fotoreportażem z cementowni Górażdże.        

                                                            www.fotofidus.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz