W mijający weekend na Stadionie Narodowym odbył się Dzień Badmintona. Płyta usłana była dziesiątkami kortów. Na "placach boju" zaobserwować można było zarówno dzieciaki, jak i seniorów, a trybuny były wypełnione ich rodzinami. Gdy usiadłem na miękkim stadionowym siedzisku by ochłonąć, zauważyłem, że moją sąsiadką jest pani trzymająca w ręku aparat fotograficzny moich marzeń: Canon EOS 5D Mark III, z obiektywem 17/105. Przedstawiłem się i poprosiłem o kilka wskazówek technicznych. Dowiedziałem się też że pani Joanna, bo tak miała na imię, przybyła wraz z rodziną na Stadion, aby fotografować swojego ojca.
Jej tata, pan Zenon Zawadzki, okazał się być moim rówieśnikiem. Obecnie emerytowany pracownik Instytutu Lotnictwa w Warszawie, połowę życia poświęcił swojej największej pasji - badmintonowi. Traktuje ją zresztą bardzo poważnie, regularnie trenując dwa razy w tygodniu. Gdy w każdy poniedziałek i środę wychodzi na dwie godziny na kort, to jakiekolwiek inne spotkania towarzyskie czy wizyty u lekarza, w tym terminie nie wchodzą w grę. Czas na korcie to dla niego świętość.
Pani Joanna opowiedziała mi też, że najlepszym prezentem jakim można tatę obdarować, jest coś związanego ze sprzętem sportowym. Chętnie przyjmuje koszulki sportowe, nie wzgardzi najnowszym modelem super lekkiej rakietki z włókna węglowego o idealnie wyprofilowanej główce, wyczynowe buty muszą być na podłożu kauczukowym, a spodenki koniecznie "dynamówy", jak nazywaliśmy tą długość w młodości. W takim ubiorze wygląda jak profesjonalista. Ale byłem ciekaw co z grą.
Gdy pan Zenon, wraz ze swoim partnerem deblowym panem Andrzejem wyszli na kort, lotka zaczęła fruwać z prędkością 300 km/h. Wtedy nie ma czasu na myślenie, bo poprzez wielogodzinne treningi wyrabia się reakcje na różne, najtrudniejsze sytuacje, które mogą zaistnieć na korcie. Potwierdziła to zresztą ich gra. Nawet strata punktu była przyjmowana przez obu panów z godnością, a rozgrywka była bardzo szybka i przyjemna dla oka.
Gdy pan Zenon wygrał pierwszy mecz, w nagrodę otrzymał buziaka od swojego czteroletniego wnuczka Filipa, który pełnił rolę "fotoreportera". Po imprezie przekazałem Filipowi swoją akredytację, z dedykacją "dla kolegi po fachu". Wieczorem pani Joanna przysłała mi wiadomość, że jej tata z partnerem
deblowym wywalczyli trzecie miejsce w kategorii wiekowej 50-60 lat, mimo, że pan
Zenon jest po siedemdziesiątce. Dodatkowym powodem do dumy, było dla niego to, że impreza odbywała się na Stadionie Narodowym, a nie na jakiejś sali szkolnej i swoją grę mógł zaprezentować przed tłumami. Pogratulować.
Aby przekonać się z jaką gracją gra pan Zenon, zapraszam do mojej galerii na Facebooku, gdzie dostępny jest fotoreportaż z Dnia Badmintona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz