czwartek, 27 października 2016

Dzisiaj słowo mniej znaczy niż obraz

     Lubię oglądać TVP Kultura, a w szczególności "Tygodnik Kulturalny". W trakcie dyskusji, która miała miejsce w programie, padło zdanie wypowiedziane przez jednego z prowadzących, że "dzisiaj słowo mniej znaczy niż obraz". Tak zaczął kiełkować w mojej głowie, pomysł na kolejną wystawę.
     Przyjąłem, że symbolem słowa jest maszyna do pisania, a obrazem może być moja fotografia. Tylko powstało pytanie: jaka? Polityczna? Odpada, bo kto pamięta nazwisko premiera sprzed piętnastu lat. Społeczna? Za dużo szczegółów, podobnie jak w krajobrazie. Dla mnie fotografia powinna być znakiem. Padło zatem na sport ponieważ jest neutralny. Nawet jeśli nie lubimy jakiegoś zawodnika, to darzymy go szacunkiem, za pracę jaką wykonuje.
    Gdy był już pomysł, przeszedłem do jego realizacji. Wbrew pozorom najłatwiej poszło mi z maszyną do pisania, ponieważ takie urządzenie, moja żona odziedziczyła po swojej cioci. Potem przyszła kolej na wybór zdjęć. Ze sfotografowanym produktem udałem się do Akademii Teatralnej, gdzie nauki pobierał mój bratanek Adam. Gdy pokazywałem mu zdjęcia, dosiadła się do nas jego koleżanka z roku, Monika. Zależało ma na ich opinii, ponieważ to oni jako aktorzy najpiękniej operują słowem. Po wnikliwym przejrzeniu prac, Monika odpowiedziała krótko: "przesłanie złowieszcze, efekt miły". 
     W tych mądrych słowach, które wykorzystałem później jako podtytuł, zawarła syntezę całego cyklu, który zamieściłem w mojej galerii na Facebooku

                                                          www.fotofidus.pl

poniedziałek, 24 października 2016

Arsenał '88

    "Arsenał '88", podobnie jak Igrzyska Olimpijskie w Seulu, był dla mnie jednym z największych wydarzeń sportowo-artystycznych, jakie miałem możliwość podziwiać w 1988 roku.
     "Arsenał '88" czyli prezentacja polskiej sztuki współczesnej, powstał z inicjatywy dwóch osób: Jarosława Daszkiewicza, byłego koszykarza i historyka sztuki oraz malarza Leszka Jampolskiego. Panowie dokonali czegoś, co było trudne do wyobrażenia, a mianowicie zaprezentowali dzieła, które w dużej części nie były zgodne z "duchem narodu", czyli partii. Miejsce wystawy również należało do nietypowych, gdyż prace artystów pokazano w świątyni sportu czyli Hali Gwardii. Była to wówczas jedyna w Warszawie hala pod dachem, w której nasi bokserzy w 1953 roku zdobyli grad medali, a swoje umiejętności prezentowali siatkarze, koszykarze, tenisiści, gimnastycy czy zapaśnicy. O "Arsenale" zrobiło się głośno. Ekspozycja cieszyła się wielkim powodzeniem, a recenzje były pochlebne.
     Wybrałem się i ja z rodziną. Podczas zwiedzania zauważyłem, że szczególne zainteresowanie wystawa wzbudziła wśród najmłodszych i to nie ze względu na drapieżność malarstwa. Dzieci mogły pobuszować na trybunach, wdrapywać się na rusztowania, dotykać rzeźb. Było fajnie. 
     Na mnie "Arsenał '88" wywarł niezapomniane wrażenie, podobne do wizyty w paryskim Centrum Pompidou, Muzeum Orsay, czy Olimpijskim Parku Sztuki w Seulu. Zapraszam Państwa do obejrzenia fotoreportażu z wystawy, który zamieściłem w mojej galerii na Facebooku.

                                                         www.fotofidus.pl

czwartek, 20 października 2016

Biegam wolno, przez rok cały

     Jesień roku 2015 była piękna. Czuło się radosny nastrój, a przejeżdżając codziennie obok parków miejskich, mogłem podziwiać całą paletę barw dostępnych o tej porze roku. Zapragnąłem to piękno utrwalić. Fotografowałem raz, drugi i wychodziły mi nawet ładne... pocztówki. Nie byłem zadowolony. 
    Ja fotoreporter sportowy, zmagam się z zamarłymi w bezruchu drzewami, żywopłotami czy oczkiem wodnym, między którymi codziennie biega mnóstwo mieszkańców Warszawy w różnym wieku. Też tak kiedyś biegałem z kolegami. Wspólnie pokonywaliśmy góry, lasy, parki, a przynajmniej dopóki nas z "Łazienek" nie przepędzono. Myślę, że zebrałoby się tego grubo ponad tysiąc kilometrów. 
     Dziwne, że z tamtych czasów nie pozostał mi w pamięci żaden wyraźny obraz ani widok, który zapamiętałbym do dziś. Ruch bardziej kojarzy mi się z pulsującym tętnem, potem zalewającym oczy, wzrokiem wpatrzonym pod nogi, by nie skręcić kostki na wybojach i tymi rytmicznymi krokami: góra, dół. Po przebiegnięciu kilkunastu kilometrów, obraz staje się nieczytelny, a biegnie się siłą woli. Tak przynajmniej było w moim przypadku.
     Postanowiłem więc zacząć fotografować te cuda przyrody oczami biegacza. Muszę przyznać, że efekt mnie zaskoczył. Oglądając zdjęcia czułem, że nogi same mnie niosą. Następnie wybrałem kilka miejsc, które utrwaliłem o różnych porach roku. Cykl jaki z tego powstał, z dużą przyjemnością prezentuję Państwu w mojej galerii na Facebooku.
     Ja dyletant przyrodniczy uważam, że jednak najpiękniejszą porą roku do fotografowania jest jesień. Natomiast wielkim rozczarowaniem było lato. Liście, które w tym okresie chronią nas przed promieniami słońca, dają ponury cień, ale i przyjemny chłód. Jeżeli wśród moich czytelników są biegacze i mają oni podobne odczucia, to znaczy, że rozmawiamy tym samym językiem.

                                                          www.fotofidus.pl

poniedziałek, 17 października 2016

14. Warszawskie Targi Sztuki

     W cyklu "Sztuka w obiektywie Fidusa", warte odnotowania są dwa wydarzenia rangi międzynarodowej, które odbyły się w ostatnim czasie. Pierwsze to Konkurs Skrzypcowy im. Henryka Wieniawskiego, a drugie to Warszawskie Targi Sztuki prezentowane na Zamku Królewskim w Arkadach Kubickiego. Obie imprezy rozgłosem daleko przekroczyły granice Polski, ale my przede wszystkim skupimy się na tej ostatniej. 
     Po raz czternasty podczas Warszawskich Targów Sztuki, dzieła ze swoich zbiorów zaprezentowało około pięćdziesiąt galerii i antykwariatów z Polski i zagranicy. "Gościem specjalnym" tegorocznej edycji targów był obecnie najdroższy polski malarz, Jacek Malczewski. Pokazano trzynaście jego obrazów, pochodzących z prywatnych kolekcji. Redaktor Kama Zbolarska, jedna z organizatorek imprezy, podkreśliła, że tak eksponowane prace autorstwa Malczewskiego, można było podziwiać tylko raz, zanim powrócą do swoich właścicieli.
     Uczestnicy targów poza możliwością zapoznania się z twórczością takich artystów jak Krzysztof Bednarski, Tadeusz Dominik, Leon Tarasewicz, Michał Zaborowski czy Leszek Jampolski, mogli wziąć udział w warsztatach grafiki, poprowadzonych przez Iwonę Cur. Przy odrobinie cierpliwości, można było na miejscu stworzyć własne dzieło, na pamiątkę tej imprezy. 
     Z racji tego, że z Wiktorem prowadzimy galerię fotografii kolekcjonerskiej, z największym zainteresowaniem wysłuchaliśmy wykładu o tej formie sztuki. Katarzyna Sagatowska, podczas godzinnej prelekcji, podzieliła się z nami swoim doświadczeniem na tym stosunkowo młodym, ale prężnie rozwijającym się rynku, na którym ceny światowe potrafią dojść do kilku milionów dolarów. Za taki przykład może posłużyć prezentowane przez panią Kasię zdjęcie, autorstwa Andreasa Gurskyego, które w domu aukcyjnym Christie's osiągnęło zawrotną kwotę 4,3 miliona dolarów. I chociaż prace rodzimych twórców, póki co można nabyć inwestując jedynie skromy ułamek kosztów prac zagranicznych, to nie zmienia to faktu, że polscy artyści coraz częściej są nagradzani na światowych konkursach, a ich prace znakomicie się prezentują na tle innych. 
     W mojej galerii na Facebooku, przygotowałem krótki fotoreportaż z 14. Warszawskich Targów Sztuki, do obejrzenia którego serdecznie Państwa zachęcam.

                                                          www.fotofidus.pl
    

czwartek, 13 października 2016

Sztuka w obiektywie Fidusa: Wiktor Gajda

    Kilka tygodni temu, obchodziliśmy pięćdziesiątą rocznicę odkrycia Jaskini Niedźwiedziej pod Stroniem Śląskim. Jako że w pobliżu jaskini znajdują się kamieniołomy, co daje łatwy dostęp do marmurów, pewien rzeźbiarz z Warszawy, niejaki Wiktor Gajda, postanowił w tamtych okolicach tworzyć swoje dzieła. Kupił od tubylca część gospodarstwa, czyli oborę i adaptował ją na pracownię, w której spędzał miesiące letnie. Z bloku marmurów odłupywał co zbędne, a gotowe dzieła eksponował na dziedzińcu zagrody. 
     Przez lata, właściciel posiadłości ziemskiej pilnował dorobku i dobytku twórczego gościa z miasta. Niestety z upływem czasu, coraz bardziej opadał z sił, aż pewnego roku zmarł. Gospodarstwo poniemieckie na odludziu było łakomym kąskiem dla "kolekcjonerów". Rzeźby ginęły, a pracownię wciąż okradano. Dlatego Wiktor zaprosił mnie oraz Pawła Słomczyńskiego, wybitnego fotografa przyrody byśmy udokumentowali jego ostanie prace, zanim znajdą nowego właściciela. Był tylko jeden warunek: rzeźby muszą byś sfotografowane w Jaskini Niedźwiedziej.
     Przewiezienie ciężkich marmurów, a do tego jeszcze zniesienie ich do jaskini, przeciągnięcie zasilania i zainstalowanie studia fleszowego nie sprawiło nam zbytnio przyjemności. Jednak po odpaleniu pilotów, ujrzeliśmy widok jak z bajki, o czym mogą się Państwo sami przekonać, zaglądając do mojej galerii na Facebooku. Rzeźby wśród stalaktytów i stalagmitów komponowały się świetnie. Jako, że wszyscy trzej jesteśmy zdeklarowanymi abstynentami, udaną sesję zdjęciową uczciliśmy w pobliskiej cukierni ciasteczkami i lekko posłodzoną herbatą z cytryną. 
     Ostatecznie, artysta miastowy z resztkami dobytku wrócił do Warszawy. Zdjęcia, które wykonaliśmy z Pawłem, publikuję po raz pierwszy i stanowią one jedyny ślad pracy Wiktora Gajdy, przed zmianą właściciela.  

                                                          www.fotofidus.pl

        

poniedziałek, 10 października 2016

Piłka nożna a fotografia

     "Boski" Kazimierz Górski wyłuszczył w trzech punktach receptę na sukces, w tej prostej jak drut grze. Po pierwsze: gra się jak przeciwnik pozwala. Po drugie: piłka jest okrągła, a bramki są dwie. I po trzecie: żeby wygrać mecz, trzeba strzelić jedną bramkę więcej. Niby proste, a jednak. 
     I tutaj dostrzegam podobieństwa pomiędzy piłką nożną a fotografią. Ze znakomitych zdjęć rzadko wychodzi dobry fotoreportaż. Świetne fotografie eliminują się wzajemnie osłabiając wrażenie. Potrzebne jest wtedy spoiwo, w postaci zdjęć uzupełniających. Tak samo w piłce nożnej, nie można grać samymi gwiazdami. W meczu to spoiwo stanowią niewidoczne, ale niezwykle skuteczne "boiskowe mrówki", które powinny doskonale rozumieć się z pozostałymi graczami na murawie.
     Dawniej podziwiałem duet naszych obrońców: Jerzy Gorgoń i Władysław Żmuda. Chłopcy skromni, małomówni, ale... Na boisku kontakt z Jurkiem, to jakby zderzyć się z parowozem, a Władek wyłuskiwał takie piłki przeciwnikom, że niejeden cofnąłby nogę, zwijając się z bólu. Niestety od lat piętą achillesową naszej reprezentacji jest obrona. Są to prawdziwi kibice, którzy lubią z bliska oglądać jak padają bramki, głównie strzelone naszym. I nic tu nie pomoże nieustępliwy Michał Pazdan czy Kamil Glik, gdy drużynie brakuje zgrania się, ale to wymaga czasu. 
     Oprócz wymienionych, w reprezentacji grają solidni piłkarze lig zagranicznych. Podczas drugiego meczu eliminacyjnego do Mistrzostw Świata, w którym graliśmy przeciwko Danii, niezawodny Robert Lewandowski ustrzelił hat tricka. Po ciekawej pierwszej połowie, ostatecznie wygraliśmy jedną bramką, spełniając zalecenie "trenera tysiąclecia" pana Kazimierza. Uważam, że Adam Nawałka jest na najlepszej drodze, żeby spoiwo wreszcie zadziałało, bo jak mawiał klasyk: Nieważne jak się zaczyna...
     Na koniec, zapraszam Państwa do mojej galerii na Facebooku, gdzie prezentuję fotoreportaż z meczu z Danią, zatytułowany " Historia jednej bramki".  

                                                        www.fotofidus.pl

czwartek, 6 października 2016

Fidusiewicz i Przyjaciele - Inspiracje: część 2

     Z chwilą, gdy podjąłem decyzję o kontynuacji wystawy "Fidusiewicz i Przyjaciele", rozpoczęło się poszukiwanie kolejnych artystów plastyków, którzy chcieliby wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Szczęśliwie się złożyło, że na zamku w Reszlu, gdzie moja przyjaciółka miała wystawę, przebywał właśnie Franciszek Starowieyski. Znaliśmy się ponieważ fotografowałem go kiedyś w jego pracowni. 
     Przyjaciółka postanowiła namówić mistrza by zechciał uczestniczyć w moim projekcie. Zasiedliśmy przy długim stole, a ona zaczęła zachwalać pomysł. Pan Franciszek uważnie nas słuchał, przy okazji przeglądając zdjęcia, które dałem mu do wyboru. W pewnym momencie przyjaciółka szepcze mi do ucha, żebym przyszykował aparat ponieważ zamierza użyć ostatecznego argumentu. Patrzę, a ona unosi swój luźny sweter demonstrując obfite piersi, dokładnie takie w jakich gustuje Starowieyski. Sprawa była załatwiona. Mistrz wybrał zdjęcie, prosząc jeszcze o kilka fotografii kulturystek. Powiedział, że ma już pomysł i oddzwoni. Nie zdążył. Odszedł przed ukończeniem pracy.
     Innym artystą, którego udało mi się pozyskać do kontynuacji projektu "Fidusiewicz i Przyjaciele", jest Wojciech Zabłocki. Malarz, były szermierz, a obecnie profesor architektury i projektant wielu obiektów sportowych na całym świecie. W elitarnych środowiskach uchodzi za kogoś, kto w czasie wykładów potrafi zainteresować słuchaczy opowieściami nie tylko o sporcie, ale i o sztuce. Pan Wojciech zwrócił się do mnie z prośbą o użyczenie zdjęć prezentujących kilka par dzieł, by w czasie swoich prelekcji mógł pokazać, że świat sportu i sztuki współczesnej nie są od siebie tak odległe. 
     W trakcie jednego z naszych licznych spotkań, które odbyliśmy od tamtego momentu, pan Wojciech zapytał czy moja wystawa będzie mieć ciąg dalszy. Powiedział, że na całym świecie, słuchaczom jego wykładów pomysł bardzo się podobał i chcieliby wiedzieć czy doczeka się kontynuacji. Odpowiedziałem twierdząco i że tym razem, chcę wzbogacić zestaw fotografii o nasze obecne gwiazdy sportu takie jak Agnieszka Radwańska, Robert Lewandowski, Anita Włodarczyk lub Paweł Fajdek. Korzystając z okazji, zapytałem pana Wojtka, czy podjąłby się stworzenia jakiegoś dzieła na potrzeby wystawy. Zgodził się. Wybrał Marcina Gortata, a ukończoną pracę prezentuję na poniższym zdjęciu. 
     W kontynuacji wystawy będą też mogli Państwo obejrzeć pracę Urszuli Voinea, malarki, byłej sprinterki z Legii, której do inspiracji posłuży zdjęcie gimnastyczek. Mąż Urszuli, Ryszard, który jest rzeźbiarzem, wybrał fotografię przedstawiającą Urszulę Radwańską. Artysto, nie znasz dnia, ani godziny, gdy zadzwonię do Ciebie z podobną prośbą. Mam nadzieję, że nie odmówisz, za co z góry serdecznie dziękuję.  

                                                          www.fotofidus.pl

poniedziałek, 3 października 2016

Fidusiewicz i Przyjaciele - Inspiracje: część 1

     Budowa nowej siedziby Polskiego Komitetu Olimpijskiego, posłużyła mi jako pretekst do złożenia propozycji ówczesnemu prezesowi PKOl Stefanowi Paszczykowi. Propozycja polegała na tym, aby w czasie otwarcia Centrum Olimpijskiego zaprezentować wystawę, która łączyłaby świat sportu ze światem sztuki. Stefan, po zapoznaniu się ze szczegółami, wyraził zgodę. Ostrzegł mnie jednak bym bardzo dokładnie przygotował projekt, ponieważ na uroczystość przybędą najważniejsze persony Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, na których chciał wywrzeć dobre wrażenie.
     Pomysł był prosty. Moje zdjęcia miały być inspiracją do stworzenia dzieła plastycznego, które na wystawie zawiśnie obok fotografii. Dzięki mojej współpracy z Krzysztofem Zarębskim, o której pisałem w poprzednim poście, poznałem środowisko artystów. Dodatkowo praca w redakcji "Razem", w której, wraz z Kamą Zbolarską prezentowaliśmy na łamach tygodnika osiągnięcia młodych, zdolnych i wybitnych twórców, dała nam możliwość poszerzenia kręgu znajomych z tego środowiska. My pomagaliśmy im, a gdy byliśmy w potrzebie, mogliśmy liczyć na nich. W sumie dotarliśmy do pięćdziesięciu twórców, w większości naszych znajomych lub poleconych przez nich artystów. Nie zdarzyło się, żeby w trakcie rozmów ktoś odmówił.
     Najbardziej utkwiło mi w pamięci spotkanie z Edwardem Dwurnikiem. Umówiliśmy się z nim w kawiarni na Krakowskim Przedmieściu, gdzie z walącym sercem zacząłem mistrzowi wyłuszczać głębię myśli twórczej. Pan Edward obojętnym wzrokiem przeglądał zdjęcia, które mu podsunąłem do wyboru, od czasu do czasu lustrują nas swoim sokolim wzrokiem. Kama, którą wybrałem na kuratorkę wystawy, dodała jeszcze kilka słów, ale wyglądało na to, że artysta nie da się przekonać. Już byliśmy gotowi odejść, gdy nagle pan Edward wskazał zdjęcie które mu się spodobało. Miłym i ciepłym głosem odpowiedział, że potrzebuje dwóch dni na wykonanie pracy. Zaniemówiliśmy, a on jak obiecał, tak dotrzymał słowa. Zresztą słowa dotrzymali wszyscy artyści bo inaczej wystawa by nie zawisła. 
     W dniu otwarcia nowej siedziby PKOl w 2004 roku, ekspozycję obejrzał też ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski, co dało mu możliwość porozmawiania z twórcami, których w większości znał. Prezesowi Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Jacques'owi Rogge, wystawa tak przypadła do gustu, że z obrad urywał się trzy razy. W mojej galerii na Facebooku, prezentuję prace artystów plastyków, wraz ze zdjęciami mojego autorstwa, które posłużyły im za inspiracje do stworzenia dzieła.  

                                                        www.fotofidus.pl