Kilka tygodni temu, obchodziliśmy pięćdziesiątą rocznicę odkrycia Jaskini Niedźwiedziej pod Stroniem Śląskim. Jako że w pobliżu jaskini znajdują się kamieniołomy, co daje łatwy dostęp do marmurów, pewien rzeźbiarz z Warszawy, niejaki Wiktor Gajda, postanowił w tamtych okolicach tworzyć swoje dzieła. Kupił od tubylca część gospodarstwa, czyli oborę i adaptował ją na pracownię, w której spędzał miesiące letnie. Z bloku marmurów odłupywał co zbędne, a gotowe dzieła eksponował na dziedzińcu zagrody.
Przez lata, właściciel posiadłości ziemskiej pilnował dorobku i dobytku twórczego gościa z miasta. Niestety z upływem czasu, coraz bardziej opadał z sił, aż pewnego roku zmarł. Gospodarstwo poniemieckie na odludziu było łakomym kąskiem dla "kolekcjonerów". Rzeźby ginęły, a pracownię wciąż okradano. Dlatego Wiktor zaprosił mnie oraz Pawła Słomczyńskiego, wybitnego fotografa przyrody byśmy udokumentowali jego ostanie prace, zanim znajdą nowego właściciela. Był tylko jeden warunek: rzeźby muszą byś sfotografowane w Jaskini Niedźwiedziej.
Przewiezienie ciężkich marmurów, a do tego jeszcze zniesienie ich do jaskini, przeciągnięcie zasilania i zainstalowanie studia fleszowego nie sprawiło nam zbytnio przyjemności. Jednak po odpaleniu pilotów, ujrzeliśmy widok jak z bajki, o czym mogą się Państwo sami przekonać, zaglądając do mojej galerii na Facebooku. Rzeźby wśród stalaktytów i stalagmitów komponowały się świetnie. Jako, że wszyscy trzej jesteśmy zdeklarowanymi abstynentami, udaną sesję zdjęciową uczciliśmy w pobliskiej cukierni ciasteczkami i lekko posłodzoną herbatą z cytryną.
Ostatecznie, artysta miastowy z resztkami dobytku wrócił do Warszawy. Zdjęcia, które wykonaliśmy z Pawłem, publikuję po raz pierwszy i stanowią one jedyny ślad pracy Wiktora Gajdy, przed zmianą właściciela.
GREAT......
OdpowiedzUsuń