Tym razem opiszę historię związaną ze zdjęciem wykonanym przez mojego przyjaciela Janusza Szewińskiego, który przez wiele lat fotografował dla "Przeglądu Sportowego". Teraz wraz z małżonką Ireną zasiadają w loży VIP-ów podczas Igrzysk Olimpijskich, a wyjazd do Rio będzie jego osiemnastą imprezą sportową tej rangi. Pozazdrościć. Janusz fotografuje miejsca, gdzie akredytowani fotoreporterzy nie mają wstępu. Wszyscy chętnie mu pozują, poza jednym wyjątkiem, który teraz opiszę.
Siedząc na stadionie, w oczekiwaniu na rozpoczęcie się kolejnego konkursu sportowego, Irena w pewnym momencie odwraca się do Janusza i mówi, że nad nimi chyba siedzi John Lennon. Mąż ściszonym głosem odpowiada jej, że z tego co pamięta, to członka The Beatles zastrzelono w 1980 r., po czym dyskretnie się obraca, żeby zbadać sytuację i widzi... Mick'a Jagger'a z żoną i synem. Bez problemu go rozpoznał, bo pierwsze wszyscy go znają, a po drugie był na jego koncercie w 1967 roku w Warszawie. Zrobił więc fotkę, z czego wokalista The Rolling Stones był wyraźnie niezadowolony, ale gdy zobaczył, że Irena pozuje do zdjęcia ze szwedzką parą królewską, rozchmurzył się. W ten sposób Janusz wykonał jeden z najpiękniejszych portretów mojego ulubionego muzyka.
Osiągnięcia Ireny Szewińskiej podczas kariery zawodniczej są niezaprzeczalne. Jest wielokrotną medalistką Igrzysk Olimpijskich i zdobywała najwyższe odznaczenia podczas lekkoatletycznych Mistrzostw Europy. Dlatego gdy na okładce jednego z magazynów ilustrowanych zobaczyłem jej zdjęcie z informacją, że dzięki sukcesom sportowym znalazła męża, postanowiłem opisać jak to naprawdę było. W tekście, dziennikarka powołuje się na informacje od innego "znanego dziennikarza", który wiedział że dzwonią, tylko nie widział w którym kościele. Szkoda że zawierzyła jego opowieści, nie sprawdzając uprzednio u źródła.
A było to tak. Janusz Szewiński zaczął smolić cholewki do Irenki, znacznie wcześniej niż ona zaczęła robić wyniki. O jego nieśmiałości niech świadczy zdjęcie, na którym opisywaną parę przedzielam ja. Zdjęcie pochodzi z 1962 roku i zostało zrobione na obozie w Kluczborku. Młodszym czytelnikom przypomnę, że pierwsze międzynarodowe sukcesy sportowe Irena odniosła dopiero w 1964 roku, czyli ze swoim przyszłym mężem znała się już wówczas od dwóch lat.
Wracając do obozu w Kluczborku, to warto jeszcze zaznaczyć, że w tamtych czasach na randki chodziło się grupowo. Na następnym zdjęciu również z tego obozu, widać Janusza w pełnych zalotach, już przy Irence. Taki był z niego "Szybki Bill". Jednak zanim do tego doszło musiał zmierzyć się z dylematem, ponieważ podobała mu się również Ewka, koleżanka z grupy. Zasięgnął Naszej opinii , czyli mojej i Jurka, ponieważ znaliśmy się z Januszem od dzieciństwa, a my wskazaliśmy na Irenkę. W Naszych oczach była fajna, bo chodziła z Nami na dzierżawę do pobliskich sadów, skakała z Nami przez płoty i ścigała się po peronach kolejowych. Te argumenty zdecydowanie go przekonały. Żeby nabrać pewności, wykonaliśmy jeszcze zdjęcie ślubne na tle ściany, a za bukiet posłużyła Nam roślina w doniczce. Najpierw w rolę pana młodego wcielił się Janusz, a potem ja, czego dowód z przyjemnością Państwu prezentuję. Niestety wykonana przeze mnie fotografia z Januszem w roli oblubieńca, zawieruszyła się w jego przepastnym archiwum.
I taka jest prawda o ich małżeństwie, które szczęśliwie trwa od 1967 roku, a stosowne oświadczenie w tej sprawie jestem gotów złożyć pod przysięgą, gdyby zaszła taka potrzeba. Wszystkie zdjęcie ilustrujące ten tekst, znajdą Państwo w mojej galerii na Facebook'u.
Nie lubie sie powtarzac, ale jak juz kiedys wspomnialem ,powinienes zebrac te wszystkie wspomniena w ksiazke...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Chicago..