Władysław Komar, Andrzej
Rosiewicz i ja, toczyliśmy ciężkie boje w skoku wzwyż podczas popularnych
czwartków lekkoatletycznych. Władek, chłop postawny, fruwał nad
poprzeczką niczym delfin zaliczający obręcze w delfinarium. My, chude
szczapy, próbowaliśmy dorównywać mu kroku. Czasami udawało nam się wygrać, innym
razem dostawaliśmy łupnia.
Pomimo swojej postury, Władek był zawodnikiem wszechstronnym.
Podczas meczu Finlandia-Polska, gdy zabrakło trójskoczka, kierownictwo
spytało się, kto z nas mógłby wypełnić lukę zdobywając dla drużyny choć
jeden punkt. Zgłosił się Władek. Wystartował i wygrał konkurs. Ale na tych zawodach zabrakło również skoczka wzwyż. Rekord juniorów w tej konkurencji wynosił wówczas około 185 cm. W ślady Władka zdecydował się pójść, mierzący 170 cm wzrostu "Maniek" czyli Andrzej Badeński. Zapytany czy kiedykolwiek skakał, odparł, że dzisiaj jest w dobrej formie i bez problemu zaliczy 190 cm. Ustawiliśmy mu poprzeczkę na najniższej wysokości czyli 165 cm, którą następnie strącił trzykrotnie, nie zdobywając ani jednego punktu. Maniek był święcie przekonany, że podana przez niego wysokość, jest w jego zasięgu. No cóż, pewność siebie to połowa sukcesu, ale pewność siebie plus doskonałość techniczna to pełen sukces.
Wracając do Władka, to oprócz
talentu sportowego był uzdolnionym aktorem i śpiewakiem. Swoje talenty, z sukcesami prezentował w Kabarecie Józefa Prutkowskiego. Na szczęście dla kibiców sportowych, bliższe sercu Władka były występy na arenach zawodniczych niż występy na scenie.
Przed Igrzyskami w Monachium w 1972 roku, wpadliśmy z moim bratem
Jurkiem na pomysł, aby wyposażyć Władka w koszulki z jego własną
podobizną. Użyliśmy do tego mojego zdjęcia, opatrzonego imieniem i nazwiskiem zawodnika. Jednak przygotowanie ich nie było takim prostym zadaniem jak dzisiaj. Musieliśmy
precyzyjnie wyciąć szablon, a następnie wytapować każdą koszulkę, których łącznie przygotowaliśmy około pięćdziesiąt sztuk.
Władek zabrał je wszystkie ze sobą i po cichu wierzę, że to one przyniosły mu wtedy
szczęście. Nasz reprezentant, stojąc ze łzami w oczach na najwyższym stopniu podium,
odbierał złoty medal. Po powrocie serdecznie nam podziękował, wręczając
sympatyczny prezent. Okazało się bowiem, że wszystkie koszulki co do jednej, rozeszły się w
mig, a za każdą z nich Władek pobrał symboliczna opłatę.
Zdjęcie które prezentuję poniżej, przedstawia Władka
przygotowujący się do roli w filmie "Piraci", w reżyserii Romana
Polańskiego. Bardziej przypomina mi Samsona niż pospolitego pirata. Jest
boski. W mojej pamięci na zawsze pozostanie jako serdeczny i ciepły
przyjaciel.
Z kolei, Tadeusz
Ślusarki wraz z Władysławem Kozakiewiczem, w latach 70-tych tworzyli wspaniały duet
sportowy, który znany był na całym świecie. Seryjnie wygrywali co się dało. Tadek
został mistrzem olimpijskim w Montrealu w 1976 r. Władek czekał na swój
sukces jeszcze cztery lata, aż do Igrzysk w Moskwie, podczas których zaprezentował swój pamiętny gest. Tadzio opanowany, precyzyjny. Władek
nieobliczalny showman, przez co był ulubieńcem publiczności. Gdy do ich
grona dołączył skoczek wzwyż Jacek Wszoła, wiadomo było, że impreza
sportowa musi być udana, na czym zależało organizatorom meetingów.
Chłopakom skakanie sprawiało wielką radość, co okazywali chętnie i
spontanicznie, przy okazji bijąc kolejne rekordy Polski, Europy, Świata.
Prezentowane na Facebooku zdjęcie Tadka, wykonałem na stadionie "Skry" w roku 1978. Na obiektyw 24 mm założyłem czerwony filtr, co
fotografując pod słońce dało mi efekt nocny. Do tego wieża hotelowa
sprawiała wrażenie kosmodromu. Nazwałem to zdjęcie "Katapultowanie".
Od wypadku minęło równo 18 lat i przez ten czas pojawili się nowi mistrzowie, tacy jak Szymon Ziółkowski, Tomasz Majewski czy bezkonkurencyjna Anita Włodarczyk. Nawet srebro Piotra Małachowskiego cieszy jak złoto, bo kto mógł przypuszczać, że Christoph Harting tak zaczaruje swój ostatni rzut. Myślę, że Władek i Tadzio byliby dumni, ze stale poszerzającego się grona utytułowanych zawodników uprawiających królową sportu - lekkoatletykę.
Od wypadku minęło równo 18 lat i przez ten czas pojawili się nowi mistrzowie, tacy jak Szymon Ziółkowski, Tomasz Majewski czy bezkonkurencyjna Anita Włodarczyk. Nawet srebro Piotra Małachowskiego cieszy jak złoto, bo kto mógł przypuszczać, że Christoph Harting tak zaczaruje swój ostatni rzut. Myślę, że Władek i Tadzio byliby dumni, ze stale poszerzającego się grona utytułowanych zawodników uprawiających królową sportu - lekkoatletykę.
DAWAJ WIECEJ !!!!
OdpowiedzUsuń