Pierwszy tydzień zmagań atletów
startujących na Igrzyskach w Rio minął błyskawicznie. Niesamowity wyczyn Rafała
Majki na piekielnej trasie, mógłbym jedynie porównać do teoretycznego zwycięstwa naszych
koszykarzy nad reprezentacją Stanów Zjednoczonych, gdyby do takiego doszło.
Żeby w ogóle móc wystartować podczas Igrzysk Olimpijskich, każdy
zawodnik lub zespół przechodzi skomplikowane
sito eliminacji. Kwalifikują się wyłącznie najlepsi. Nie mam zamiaru
oceniać występu polskich
gladiatorów, gdyż wiem że pragną pokazać się z jak najlepszej strony.
Niestety zwycięzca może być tylko jeden, pozostali to przegrani. Jedni z
nich cieszą się z porażki, inni
schodzą ze spuszczoną głową. Na tym polega urok sportu, że faworyt nie
zawsze
jest zwycięzcą (oczywiście poza Anitą Włodarczyk i Pawłem Fajdkiem, ale
na ich sukcesy musimy
jeszcze chwilę poczekać).
W mijającym tygodniu największe wrażenie zrobiły na mnie
wyczyny gimnastyków. Zarówno moja żona Hania jak i bratowa Danusia
to byłe gimnastyczki, więc z tą dyscypliną jestem obeznany, nie tylko
przez szklany ekran telewizora. To co zawodnicy wyczyniają na
poszczególnych przyrządach to czysta
poezja ruchu. Do tego oszczędny i fachowy komentarz czyni, że zmagania
ogląda
się z dużą przyjemnością. Jeden z gimnastyków mówił mi, że w ćwiczenie
które
wygląda na łatwe trzeba włożyć ogromną siłę i żebym kiedyś spróbował
wykonać najprostsze ćwiczenie na kółkach, a sam się wtedy przekonam.
Spróbowałem. Wisiałem
jak worek ziemniaków z wytrzeszczonymi gałami, a z wysiłku moje bujne
loki
rozprostowały się jakbym miał szczotkę ryżową na głowie. Albo taki
przykład.
Trenujemy na niewielkiej siłowni przy basenach Legii. Sapiemy ze
zmęczenia,
a sztanga częściej nam opada niż pnie się w górę. Jest też z nami
Stanisław Tym, TEN Stanisław Tym, chłop na schwał, który podobnie jak
my, zalicza kolejne ciężary.
W pewnym momencie odwiedza nas skromny gimnastyk Rysiek Lenar, który
oderwał się na chwilę od pobierania kąpieli słonecznych na
pobliskim basenie. Patrzy na nasze czerwone oblicza i skromnie pyta czy
może spróbować zmierzyć się z ciężarem. Na sztandze było wtedy założone
110 kg, więc oczywiście go wyśmialiśmy. My tu od godziny zmagamy
się z żelastwem, czujemy że dzięki tym ćwiczeniom obrastamy w mięśnie, a
tu
taka szczypawka chce zaburzyć nasz cykl treningowy. Jednak po namyśle,
pełni pogardy
dopuściliśmy go do sprzętu. Rysiek położył się na ławeczce, chwycił za
sztangę, bez
trudu wycisnął dziesięć razy, po czym wstał i na odchodne powiedział
tylko: "Ćwiczcie chłopcy,
ja idę się opalać". Po tej
lekcji pokory, zrozumieliśmy dlaczego kula przykleja się nam do dłoni i nie chce daleko
latać. Profesor Ryszard Lenar, człowiek wszechstronnie uzdolniony, jest obecnie pracownikiem
Akademii Teatralnej w Warszawie.
Wracając do Igrzysk w Rio, to z aren olimpijskich wrażenie robią, usytuowane w centrum miasta,
akweny żeglarskie i wioślarskie oraz
dwa nasze medale, zdobyte w tej drugiej dyscyplinie. Jest pięknie i
wesoło bo jak mawiał baron Pierre de Coubertin, nie liczy się wynik, a
uczestnictwo. I gdybyśmy wszyscy posłuchali jego słów, oszczędzilibyśmy
sobie
nerwów i zgrzytania zębów.
Prezentowana poniżej fotografia została wykonana podczas Tour de
Pologne w 2009 roku. Nie pojechałem do Rio, dlatego tym zdjęciem
chciałem nawiązać do Rafała Majki, który wygrał wspomniany wyżej wyścig
kolarski w 2014 roku.
Myślę ,że Piotr Małachowski rozpocznie polski marsz naszych lekkoatletów po medale oby złote i poprawimy się w klasyfikacji medalowej.
OdpowiedzUsuń