czwartek, 10 listopada 2016

Przywłaszczenie czyli nowy kierunek w sztuce - część 2

     Rok po wystawie Piotra U.  w "Zachęcie", Teatr Polski z Wrocławia zaprezentował w tej samej galerii, dokumentację fotograficzną oraz plastyczną ze swoich licznych spektakli. W jednej z sal pojawiły się m.in. prace Krzysztofa Zarębskiego, który dla tego teatru robił scenografię do sztuki Helmuta Kajzara. Jednym z pokazywanych dzieł autorstwa Krzyśka, było "Autohemo", z podpisem: fotografia Leszek Fidusiewicz. Dziwna sprawa, bo jeszcze tak niedawno praca Zarębskiego wisiała  w sali obok, jako dzieło artysty Piotra U. Kierownictwo "Zachęty" w tej sprawie nabrało wody w usta.     
     Profesor sztuki Grzegorz Kowalski oraz Wiktor Gutt, dwóch artystów których prace zostały wystawione w londyńskiej galerii pod nazwiskiem Piotra U., zdecydowali się dochodzić swoich praw przed sądem. Podczas procesu, twórca kierunku zwanego "przywłaszczenie", twierdził, że jego grafik w cudowny sposób połączył dwie sąsiadujące strony albumu tak, że nie było najmniejszego śladu ich scalenia. Próbował również przekonać sędziego, że prace to reprodukcje zdjęć z albumu, wydanego przez Centrum Sztuki Współczesnej. Przyjęta przez Piotra U. linia obrony była dziurawa jak ser szwajcarski. Po pierwsze, przy każdej reprodukcji uwidacznia się raster. Niewtajemniczonym już tłumaczę, że raster to fotograficzne piksele,  które stałyby się zauważalne przy zdjęciach tak dużego formatu. Po drugie, po co Piotr U. miałby robić reprodukcje z albumu, skoro posiadał oryginały. Wyrok przeproszenia oraz pokrycia kosztów sądowych, jest wątpliwą satysfakcją dla twórców, którzy stali się ofiarami nowego kierunku w sztuce.
     Jak tłumaczyła mi później prawniczka i właścicielka jednej z galerii, Piotr U. miał chytry plan. W myśl zasady, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą, "artysta" liczył na to, że po kilku latach prezentowania dzieł polskich twórców jako swoje, w świadomości publicznej zaczną się one kojarzyć z jego nazwiskiem i nikt nie będzie pamiętać o nieśmiałych protestach prawdziwych autorów. Tylko, że w swoim cwaniactwie nie przewidział, że w dobie internetu staliśmy się globalną wioską i przepływ informacji jest natychmiastowy. A teraz Piotr Uklański, pomimo wcześniejszego dorobku w sztuce, kojarzony pozostanie jedynie jako twórca niechlubnego kierunku zwanego "przywłaszczenie". 
     Na zdjęciu poniżej, widzimy Janusza Szewińskiego, który ze zdziwieniem obserwuje moją fotografię zawieszoną w "Zachęcie", na wystawie poświęconej pracom Piotra Uklańskiego.

                                                         www.fotofidus.pl
     
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz