wtorek, 1 listopada 2016

Wspomnienia: Agata Karczmarek

     Na Igrzyskach w Moskwie, Agata Karczmarek była w kadrze gimnastycznej mojej bratowej Danusi. Już wtedy przewyższała konkurentki o głowę... wzrostem. Jak widać na zdjęciu zamieszczonym na Facebooku, gdy stawała na drugim miejscu podium, była wyższa od zwyciężczyni. Z trudem mieściła się między poręczami. Dlatego start olimpijski w stolicy Związku Radzieckiego, był jej ostatnim występem gimnastycznym. Trenerzy gimnastyki uzgodnili z moim bratem Jurkiem, który wówczas prowadził kadrę skoczkiń wzwyż, że przy wzroście 180 cm, Agata szybko może dołączyć do grupy ówczesnych gwiazd tej konkurencji. Po opanowaniu techniki, oddawała jeden fantastyczny skok w konkursie. Niestety nie na maksymalnej wysokości.
     W końcu, Jurek wraz ze świetnym trenerem płotkarek Tadeuszem Szczepańskim, postanowili przenieść Agatę na skok w dal. Tam jedna udana próba mogła gwarantować zwycięstwo. W pierwszym poważnym starcie podczas Pucharu Europy, zawodniczka skoczyła 6,60 m. Zapowiadało to świetną karierę. Jurek i Tadeusz wspólnie opracowali perspektywiczny plan treningowy. W grę wchodziły skoki grubo powyżej siedmiu metrów. Agata wybrała jednak drogę pod okiem innego trenera, z którym jeszcze trzykrotnie pojechała na Igrzyska Olimpijskie i ustanowiła Rekord Polski - 6,97 m. Jurek do końca swojego życia żałował, że Agata nie ustanowiła Rekordu Świata, który był w jej zasięgu.
     Po zakończonej karierze, spotykaliśmy się często podczas zakupów na Bazarze Szembeka. Składaliśmy sobie życzenia świąteczne i imieninowe. Agata jako przedstawicielka jednej z firm alkoholowych, przekonała producenta trunków do sponsorowania mojej wystawy w Galerii Domu Artysty Plastyka. Zadbała o to, by z upływem minut ekspozycja coraz bardziej podobała się odwiedzającym. Wiedziałem, że chorowała, ale ona nie okazywała tego. 
   Gdy do Polski przyleciała Łucja Matraszek-Chydzińska, koleżanka Agaty z czasów startów gimnastycznych, chciała wiedzieć co u niej słychać. Odparłem, że zaraz sama się będzie mogła przekonać i  wybrałem numer w telefonie. Była akurat pora obiadowa, więc odbierając Agata powiedziała, że oddzwoni do nas. Nie zdążyła. Odeszła kilka godzin później. Byliśmy w szoku. 
     Gdy postanowiłem umieścić to zdjęcie w mojej galerii fotografii kolekcjonerskiej, to długo zastanawiałem się nad jego opisem. Pozornie, jest to zwykłe zakończenie jednej z konkurencji lekkoatletycznych, skoku w dal. Przypomina mi uderzenie meteorytu w ziemię. Ilekroć spoglądam na tą fotografię, to właśnie twarz Agaty Karczmarek pojawia mi się przed oczami. Pomimo, że mieliśmy świetne zawodniczki w tej dyscyplinie, to właśnie ona była najbliżej związana z moją rodziną. Agatko spoczywaj w pokoju.          

                                                          www.fotofidus.pl

1 komentarz: