czwartek, 8 grudnia 2016

Defilada Tysiąclecia

     W 1966, klub Legia Warszawa obchodził swoje pięćdziesięciolecie. Jednak najważniejszym wydarzeniem tamtego roku, było tysiąclecie polskiej państwowości. Jak sobie przypominam to święto, to przebiegało ono dwutorowo. Podczas, gdy kościół gromadził tłumy radosnych wiernych, Władysław Gomułka rzucił hasło "tysiąc szkół na tysiąclecie". Nie liczyłem czy wybudowano ich aż tyle, ale co rusz uroczyście otwierano kolejne.
     Kulminacją obchodów miała być Defilada Tysiąclecia. Wyznaczono ją na 22 lipca, czyli  w dniu najważniejszego święta PRL-u. Zaproszono znamienitych gości, głównie ze wschodu, a wisienką na torcie miała być obecność Nikity Chruszczowa. Jak w każdej defiladzie, nie mogło zabraknąć elementów sportowych, więc maszerowali i nasi mistrzowie. Spróbowałby któryś odmówić. 
     Legia postanowiła pójść na całość. Zbudowano ażurową rakietę, na której gimnastyczki wykonywały trudne elementy, przy okazji demonstrując swoje wdzięki. Na platformach ciągniętych przez motocykle, ustawiono sprzęt gimnastyczny, na którym gimnastycy wyczyniali cuda. 
     Lekkoatletów reprezentowałem ja. Moim zadaniem, było pokazanie towarzyszowi Nikicie pozycji startowej. Przed trybuną honorową miałem przyjąć pozycję "gotów" i tak wytrzymać około minuty. Kto chociaż raz wybiegał z bloków startowych ten wie, że po komendzie "gotów", w ciągu sekundy następuje strzał startera. Po kolejnych próbach gimnastycy swoje, a ja swoje. W pewnym momencie podbiega do mnie pułkownik Bagłajewski, który nadzorował nasze poczynania i krzyczy: "Panie Leszku, więcej serca, więcej serca...". Zastanawiałem się, gdzie mam pokazać to swoje serce, skoro mojej twarzy nie będzie widać. 
     Wreszcie nadszedł upragniony dzień. Trybuna honorowa pękała w szwach. Gdy wjechaliśmy na Plac Defilad, a ja przyjąłem, z tak wielkim trudem wypracowaną pozycję startową, byłem chyba jedyną osobą w Polsce, której pozwolono bezkarnie wypinać tyłek na władzę i jeszcze robić to z całego serca. Rakieta jeszcze przez długie lata stała opodal wejścia na stadion Legii, przypominając mi te radosne chwile.
     W roku jubileuszowym, władze Legii Warszawa zabiegały u najważniejszych osób w państwie, by pozyskać tereny za kanałkiem Piaseczyńskim, aż po ulicę Szwoleżerów. Klub był w tamtym czasie mistrzem Polski w dwudziestu trzech dyscyplinach. Miał nawet sekcję żużlową. Na nowych terenach planowano postawić halę, parkur jeździecki i wiele obiektów treningowych. Jednak generałom nie udało się przekonać urzędników. Ostatecznie wybudowano tam mieszkania dla swoich oraz liczne ambasady. Klub przeniesiono na Bemowo i tam dogorywa. Rzeźba dyskobola, ustawiona przed budynkiem głównym z okazji pobicia rekordu świata przez Edmunda Piątkowskiego, wylądowała na odludziu.
     Niestety z okazji setnej rocznicy założenia klubu, nie mam zbyt wielu powodów do radości, dlatego zapraszam Państwa do mojej galerii na Facebooku, gdzie przypominam lepsze czasy Legii Warszawa.   

                                                          www.fotofidus.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz